18 sierpnia 2014

Rozdział 1."Fajne tatuaże, dużo ich..."


- Idioto! Puść mnie! Słyszysz!? Puść! Proszę... - słyszał mnie chyba cały Londyn. Super.
- A co z tego będę miał? - spytał nie przestając mnie atakować.
- Po prostu przestań mnie łaskotać, błagam.
- No skoro nalegasz... - no w końcu. Czasem mam go dość, ale go lubię.
- Matt!!! - teraz już chyba cała Europa była w stanie mnie usłyszeć. Bomba.
- Słucham.
- Gdzie mój telefon?
Zapewne zdobył go z łatwością gdy mnie 'atakował'.
- Ten? - spytał, machając mi nim przed nosem. On chyba na prawdę kocha mnie drażnić...
- Tak, możesz mi go oddać?
- Chcesz go? - jakby to nie było oczywiste.. - Weź go sobie.
Przysięgam, że go zabiję jak to zrobi.
- Błagam tylko nie do bok...serek.
 Zabijcie mnie.
- Serio tego chcesz? - oby nie chciał, bo pożałuje...
- Ty chcesz odzyskać telefon - wzruszył ramionami i nie oczekując jakiegokolwiek ruchu z mojej strony podszedł do okna.
Debil.
Podeszłam do niego na palcach i pociągnęłam go za nogawki w dół. Ujrzałam śliczne fioletowe bokserki z napisem "Fuck Me". Czyli nie tylko ja mam takie majtki... Śliczne. Zdążyłam szybko objąć go w pasie i o dziwo nie ogarnął, że zabrakło mu spodni na dupie. Cóż... Zabrałam swój telefon, który (na szczęście) był tylko trzymany przez gumkę bokserek. On gapił się przez okno na jakiegoś bruneta z burzą loków, a ja byłam gotowa wrzucić na Twittera jego zadek. Serio, dopiero gdy wybuchłam niepohamowanym śmiechem ogarnął co się stało i podciągnął spodnie.
- Jesteś ciekaw ile jest chętnych bezmózgowców do spełnienia twojego życzenia?
- Nie waż się - spojrzał na mnie wzrokiem zbitego psiaka. Chyba się boi. Ma za swoje.
 Jestem suką. Ups. 
- Nie, proszę. Zrobię wszystko co chcesz. Tylko nie wstawiaj tego, błagam.
- Wszystko?
On chyba nie spodziewa się do czego jestem zdolna.
- Wszystko - i on jest poważny? - Tak, wszystko. Przysięgam...
Otworzyłam galerię w telefonie i zaczęłam czytać udając, że przewijam Twittera.
- Słyszałam, że jesteś graczem. Zagrajmy więc w pewną grę. Prawmy sobie komplementy. Udawajmy sprzeczki. Rozmawiajmy ze sobą 24/7. Każdego ranka witajmy się, a wieczorem życzmy sobie dobrej nocy. Chodźmy na spacery. Wymyślajmy sobie przezwiska. Przy znajomych wysyłajmy sygnały, że coś jest na rzeczy. Umawiajmy się na randki. Rozmawiajmy przez telefon godzinami. Wspierajmy się. Przytulaj mnie. Ten, kto pierwszy się zakocha przegrywa.
- Widziałem ten obrazek - zrobił 'kaczy dzióbek' co wyglądało komicznie.
- Wchodzisz w to? - spytałam podnosząc brew. Nie chce wiedzieć jak wyglądałam...
- Wchodzę - podał mi dłoń, po czym ją uścisnęłam.
Przypomniałam sobie co mi mówił wczoraj. 'Pamiętasz, jak mówiłem ci o moich kumplach? Jutro wieczorem przyjdzie jeden z nich. Mam nadzieję, że nie jesteś zła". Nie byłam zła...
- Matt, która godzina? - spytałam, po chwili na co przewrócił oczami. Spojrzał na zegarek i przeklął pod nosem.
- Dzięki! Jesteś wielka - pocałował mnie w czubek głowy. Już miał iść, ale zobaczyłam, że jego deskorolka jak zwykle leży na środku mieszkania.
- Uważaj! - w ostatniej chwili złapałam go za rękę, bo wylądowałby twarzą na podłodze. - Na prawdę jesteś taki nierozgarnięty? Nie widziałeś tej deskorolki? - wskazałam na podłogę tuż przed jego nogą.
- Nie - podrapał się w tył głowy. - Dzięki, że uratowałaś moją dupę przed upadkiem, lecę - złapał deskę i telefon i wybiegł z domu.
Dziwny człowiek. 
Postanowiłam się (i mieszkanie) jakoś ogarnąć. W końcu ktoś musi to zrobić, nie?
Pan Steward zaprosił na dzisiejszy wieczór kolegę, ale oczywiście bałagan jak był tak jest. Poczułam wibracje pochodzące z mojego telefonu.
Matt: Skarbie, będziemy za 10 min ;)
Alex: Widzę Was przez okno.
Spojrzał w stronę okna, a ja pomachałam im. Uroczy chłopak w lokach odmachał mi, a ja (zapewne) się zarumieniłam.
Matt: Słodko wyglądasz jak się rumienisz.
Alex: Ha ha (-,-)  
Rozejrzałam się po salonie. Było czysto, nie licząc stłuczonego wazonu, który strąciłam próbując się uwolnić. wzięłam się za sprzątanie potłuczonego szkła, ale oczywiście mój Matt-wybawca musiał krzyknąć 'jesteśmy', a ja przestraszyłam się i skaleczyłam kawałkiem brązowego wazonu.
- Cholera! - porządnie rozcięłam sobie rękę... - Dzięki Matt. Wielkie dzięki!!!
Włożyłam rękę pod kran i spłukałam krew zimną wodą. Udało mi się złapać apteczkę i starałam się owinąć ranę opatrunkiem, ale nie zdołałam temu zadaniu.
- Możesz mi pomóc!? - zacisnęłam oczy, ponieważ gdy widzę za dużo krwi robi mi się słabo. Pamiętam jak w szpitalu zemdlałam przy pobieraniu krwi...
- Matt poszedł po coś do siebie, ale jeśli chcesz mogę ci pomóc.
Spojrzałam zdezorientowana na bruneta z promiennym uśmiechem, który ukazywał słodkie dołeczki.
- Um, dzięki - powiedziałam niezręcznie i delikatnie się uśmiechnęłam.
- Tak w ogóle, jestem Harry.
- Alexandra, miło mi.
Jak on pachnie... On ...pachnie jak niebo.
- Fajne tatuaże, dużo ich... - wypaliłam zanim pomyślałam. Musze się tego oduczyć.
- Taa... um dzięki? - wyraźnie był zakłopotany. - Proszę, gotowe - powiedział wskazując na moją rękę, która dość estetycznie została owinięta bandażem.
- Dzięki. Gdyby nie ty, pewnie wykrwawiłabym się, albo zemdlała - zaśmiałam się i na szczęście Mattew pojawił się obok nas.
- Fajnie, że się już poznaliście - uśmiechnął się i zebrał resztki wazonu, po czym wyrzucił je do śmieci i zabrał Harry'ego do salonu.
- Chcecie lody? - zapytałam wyciągając pudełko.
- Zależy jakie
- Brzoskwiniowo-wiśniowe - odpowiedziałam po czym rozdzieliłam na trzy porcje i zaniosłam chłopakom nie słysząc sprzeciwu.
- Moje ulubione - uśmiechnął się lokowaty, a chwilę potem Matt wtrącił swoje 2 grosze.
- Olki też. Czyż to nie zabawne?
Nie powiedziałabym, bo to czysty przypadek, ale Matt... Cóż, jego imię chyba wystarczy...

_______________________________________
Okay, mam jeszcze 2 rozdział, ale dopiero w połowie :P Uważam, że cudów w tym rozdziale nie ma no ale cóż... Przepraszam za błędy jeśli takowe są. Mam nadzieję, że coś tam się Wam spodobało :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytasz-komentujesz
Zależy mi na Waszej opinii
Każdy komentarz motywuje do dalszej, lepszej pracy